/s0001.djvu

			MIECZYSł
A W LI SlEWICZ 


. 


CORONEL 


W ARSZA W A - 1934 
N A K. Ł A D E M K S I Ę G A R N ( F.. H O E 
 I (' K II
		

/s0002.djvu

			CORONEL 


=
		

/s0003.djvu

			M l E C Z \' S l, A \\ L l S ł E W l C Z 


TEGO SAMEGO AUTORA: 


CORONEL 


Suita Lotnicza, F. Hoesick, 1931. 
,.U. 3Y', Tow. Miłośników Ksią.i:ki, ł-.raków, 1932. 
bgendy i BaUady, F. Hoesik, 1933. 


W A R S Z A W A - 1934 
N A K L fi. D E 1\1 K S l Ę G A R 
 l F. 11 O E S I C K A
		

/s0004.djvu

			XR
-1 


/; BIBLIOTEKA L
 
@; i : r
m5 3 
 

 JI
 --1 


· J CRua J!tą, 


Na skalistym Falklandów wybrzeżu 
(wysp leżących niedalelw Hornu) 
Krzysztof Craddock - admirał okrętów 
grób zmurował z kamienia i z cegły 
i ordery swe, do wnętrza złożył... 
Przyszły bowiem z mglistego Londynu 
od królewskich lordów takie wieści. 
tó.ki rozkaz rozhurzył wód szlaki 
i szczytami anten zaszeleścił, 
krakał długim pasmem czarnych znaków, 
że Sir Craddock zrozumiał - czas minął... 
A Sir Craddock śmierci się nie lękał, 
Bitwy chciał, pierś w pierś, ciało z ciałem. - 
Nie chciał czekać aż czarne granaty 
z horyzontu gromadą nadpłyną. 
wodę z ogniem wpędzą w kazematy. 
Nie chciał walki szpady z puginałem. 
Gdy miał zginąć - to chciał walcząc ginąć. 
[dą nowe depesze... w Londynie 
w pałacu BuC'kinham - lordów rada 
na czerwonych fotelach zasiędzie... 


Drukarnia Józef Zielo
l' 'Varszawa, Grzybowska 43 


5
		

/s0005.djvu

			Na dalekich Falklandach Sir Craddock 
pyta fali na czarnej głębinie. 
Sc"hną odpływu odkryte krawędzie, 
Od.powiedzi wie, żadnej nie będzie. 

adchodząca śmierć go nie ominie... 


Więc na skałach Falklandzkich wybrzeży 
(wysp, leżących niedaleko Hornu) 
Krzysztof Craddock, admirał okrętów 
grób zbud()wał z czarnego kamienia 
i ordery swe do wnętrza włożył. 


II. 


, 


DOłu mój jest domem ze stali. Dom mój na 
oceanach 
z portu do ,portu zdąża. - \Vid()k z mego okna 
nieraz pokryje fala zasloną wilgotną. 


Od północnego koła, sehodząc do równika 
topię stopnie. sekundy, minuty polykam, 
raz patrzę w niedźwiedzicę - raz w krzyż 
południowy... 


Jestem rodzon) ziemi. 
ieraz w snach zadźwięczy 
śpiew cienki carillonów w zachodzących łunach, 
Budzi mnie jednak ze snu szmer fal na lagunach 
luh srebrzystych lodowców 1i1jowe obręcze... 



 


Jestem tylko żołnierzem - który pilnie strzeże 
oddechu mórZ świecąeych Indji. czy .Alaski. - 
Mym rozkazom posłuszne - sto armat na wieżaeh 
czarny krąg martwych oczu w horyzont 
wyszczerza. 
Sto torped ma W" komorach wyściełane leża. 


'l 


- b
		

/s0006.djvu

			Tysiąc chłopów przy kotłach grzbiet swoI gnie 
i spręża... 


Jestem tylko człowiekiem, - lecz mój wzrok 
co SIęga 
na dalsze niż objęte górami zakręgi 
"\\yostrzył się i zgłębił. - Umie patrzeć w dusze.- 
\V yostrzył się i dojrzał - umie widzieć w czasie 
Kres. Koniec. Tętno chwili - kiedy nurt głęboki 
pocięty do boleści przez łopaty śruby 
obejmie i pociągnie w swoją treść me zwłoki. - 


./ 


I 


8 


III. 


Zła pogoda piekąca bije w twarze rł:ką 
Słońce uciekło... 
Czarna pięść zgrzebnych chmur przewala się po 
fali. - 


One wstały, zszarpały się, urosły. 
Jak wieże \Vestminsteru. 
Zgięte w przegubach, jak pióropusz 
dłoni kobiecych. 
Niesie je wiatr twardy i nieustępliwy. 
Gwiżdże w linach. o maszty się opiera. 
Marzną policzki - pieką ręce... 
sól je zżera.... 


Gorżka jest morska sól, 
lecz bnrdziej gorżkie są myśli. 


Obmierzłe opuszczenie - samotność niechętna. 
starcza. 


pęta się wokół i w uszach - 


9
		

/s0007.djvu

			jak gniew małego psa 
llporczywie warczy. 
Weszła do płuc, dusi... serce drażni, łask.ocze... 


Psia krew! marzną ręce... 
Psiakrew!... pieką .oczy... 


. 


- , 


10 


IV. 


Maszyn wielkich ł.omot jednostajny. 
Czarne tł.oki chodzą SW.oją dr.ogą. 
Chod'zą mądrze, chodzą usta wicznie, 
innym chodzić łożyskiem nie mogą. 
Koła pędzą wa rczące po krzywych. 
Blado świecą lampki elektryczne... 


Ludzie nadzy, lepcy i sp.oceni 
węgiel czarny bi.orą łopatami 
i w szumiące .ogniska go tł.oczą. 


Man.ometry drżą igłą błękitną, 
śledzą ruch ich niespok.ojnie .oczy. 
Oczy puste - co nigdy nie kwitną. 


Takie .oczy w wi	
			

/s0008.djvu

			17 


Kontrolują pracę inżynierzy. 
N a ich rękach tysiąc rwących koni 
jedną u,prząż przypięły na sobie. 
Rąbią morze, ,pienią morzem, tętniąc 
i wieszają w c.zystym nieboskłonie 
czarnych dymów spocone naręcza. 
Tłoki chodzą, tłoki pędzą, ję'czą, 
Ciągną je H. rP. - wielkie konie... 


v. 


Ludzie lepcy, czarni, niezmęczeni 
węgiel biorą, nosząc łopatami. 
Szum budują. !Parę jognisko. 
Mrok za ścianą zawisł - obok blisko. 
Słońce właśnie zachodzj za niemi. - 


Słońce jest jak wielkie palenisko. - 
Jeśli niebo jaskrawo naznacza, 
poprzez wszechświat otwarty na oścież. 
to też swoich musi mieć palaczy. 
Co swój węgiel czerpią łopatami, 
z sztolni wbitych w głąb nieskończoności... 


"1\;. 


Słońce jest tak wielkie palenisko 
i wygrzewa krąg kulis,tych haH, 
gdzie się tysiąc gwiazd jak lampki pali, 
a z nieszczelnych ścian - wkoło ogniska 
miotła komet iskrami wytryska... 


Słońce jest jak wielkie ,palenisko, 
'ponad którem łagodnie przyświeca 
manometru tarcza - twarz księżyca... 


Słońce jest jak wielkie oddrzwia pieca, 
w którym żuzel dusz tli - rozsypany. 
A w oddechu żarów swych podnieca 
plątaninę kół - ziemi i planet. - 


13 


12 


A,
. BiBLIOTEKA 

 ,-_:.
;., =,i WOJEWODZKA 
. 
y W CHEŁMIE 
:J O ., ,... 
Nr_ l 
 
 


34:
		

/s0009.djvu

			Ale gdzie się kręci wał korbowy, 
który całość ciał niebieskich pędzi? 
Sedno ruchu i centrum sklepienia? 
O tern - tylko Wielki wie INżYNIER. 


Stoi mocny przy desce promienia 
i ciężarem bujnych konstelacji, 
waży ruchy, dzieli je i zmienia... 


.4 


VI. 


{5 biegu lat, zawisły na ich szczycie, 
śledząc bieg losów - 'pewnem nieuchronny, 
przebiegłem myślą całe własne życie. 
Zawirowały wielkie nieboskłony... 


.. 


Z sekstansem w oku. wślad za gwiezdnym pyłem, 
po raz ostatni liczyłem współrzędne, 
By wkreślić drogę, którą dniem i nocą 
na puprzek ziemi - sobą - przemierzylem. - 


Cyfry splątane nierównym wykresem 
gnały po krzywych klęską swych zawikłań. 
Niema gwiazd stałych - f Ha zgubionych rejsó". 


Nie osiągnąlem żadnego wyniku... 


15
		

/s0010.djvu

			VII. 


VIII. 


Szły okręty w bojowym szyku, 
dzieląc fale. 
Woda pieniła się - drapieżna, głęboka. 
Zsuwała się 
piana z grzbietów po spadzistych stokach. 


IPełzły czarno rozlazłe. Szły z fali na fale, 
z plamy, ł'Osnąc powoli - do chmury pęczniały... 


Półsierpem tnąc ocean, skryły widmo słońca, 
iż zblakło, spopielało - jak w cieniu miesiąca. 


Serca ludzi niepokój gryzł 
i trwoga wyczekiwania. 
Czekali na znak. - 
Wiedzieli dobrze, że chwila jest blisko 
i było im jej brak. 
Takiej - co przecina wszystko. 
Na czekaniu - zgorzkniał życia smak. 
(Puchło dni i nocy kotlisko). 


Zwijał je w długie pasma, wichrzył w niepokoju 
bóg grozy, bóg pocisków szumiących 
bóg boju... 


Tysiąc oczu zawisło na zrudziałej chmurze 
i bało się tej wróżby - hało się z niej wróżyć. - 


Odetchnęli głęboko, gdy patrząc pod słońce 
Zobaczyli czarnych dymów skamieniały szlak 
na dalekim horyzoncie. 


Chmury ukłuły maszty - szpilką... nikłych linji 
i natychmiast wykwitły z pod wody 
trzy srebrzyste pinje. 


Tak padły pierwsze strzały... 


16 


17
		

/s0011.djvu

			IX. 


Padł strzał. Pocisk przebiegł wielkie półkolisko 
i zgrzytnął w wodę 
przed okrętem admiralskim, blisko... 


x. 


ale szły naprzód, wyrzucając 
dwie fale - jak dwa skrzydła 
przed rufą. 
I byi y jak tanecznice smukłe, opętane 
błyskawicą swych ruchów. 


J ak organista, 
który siedząc przy organach, 
nim ud
rzy w klawisze 
na kościół popatrzy. 
Potem: 
głowę wstecz poda. 
.oczy zamknie. 
Z góry opuści obie ręce 
na pas klawiatury. 
Wolno zbiera białe i czarne klawisze, 
mi 
ton cihy i nikły w powietrzu zadysze 
i targnie instrumentem. 
N ara z potok wR'rtki płynie 
przez drobne wargi 
cynowej fujarki. 


Zaszumiały za nim 	
			

/s0012.djvu

			Zmieszał gło.sy." 
Krzyżuje... 
Z pod natchnionych dło.ni wypływ.a spokój duszy. 
Prawo. - wszechha,rmo.nji... 


huk. 
A nim zamiera przedtem rośnie, 
jak woda go.tująca - wzbiera. 
Podno.si swoje gamy do. potwornej skali 
Tworząc pod niebem - drugie. 
Z żelaza i stali. 


"
 


TaK, 
pewny swych dział człowiek 
w czarnej sied,ząc wieży, 
po.patrzył przez lornetę. 
Nim w sygnał uderzył. 
Potem dał odległości. 
Poruszył paloami. 
Działa wzniosły się, 
w gór-:... 
I już błękit plami o.gień 
i dym stu arma,t - 
-- bijących salwami. 


A mały czło.wiek wieży widząc: 
-clymów rzędy, 
przez wymyślnych przyrządów wysmukłe Io.rnety 
:sygnałem elektrycznym 
wciąż poprawia 
błędy... 


. . . . . . . . . . 
Człowiek wieży grał dalej. 

eciały pociski podnosząc głos. 
i.niżając: 
wysoki ton w nizki. 


. . . . . . . . . 


Przefiltrował rozśpiewy: 
głośny szloch dziecięcia, 
przez krzyk trwogi kobiecej. 
Aż w.przestrzeń wparła się pit:ść 
 
rzeźnika. 
co. wznosi ostry nóż do. cięcia 
i do.bywa zduszony ryk z krów.iego gardła... 


Każde słowo poprzedza 


21 


20
		

/s0013.djvu

			Sir Craddocka nie było. już, ani o.krętów, 
nie było nieprzyjaciół. 
Nie są niebezpieczne 
smary wśród mętów. 


Więc zgaszono reflektory. 


XI. 


Nagi mrok szarym krokiem szedł przez zimne 
morzc, 


wicher zerwał się silny i fale urosły 
Szły ku 'brzegom, w o.gonach białych, 
mętne, głośne 


szorem bezdrożem. 


Pro.mieni elektrycznych o.twarto upusty. 
Po.biegł y w krzyż przez fale - wypadły na 
chmury, 
lecz Wo.dy były zryte pianami i puste. 
Dzwon wybił godzinne dyżury... 


Umilkły działa wież i nie strzelają więcej. 
Rozlały się gęste smary, utwo.rzył y koła 
na wzburzo.nego morza pagórkach i dołach, 
w wirach się kl'ęCą... 


Połyskują tęczowo. jak materja mory. - 
l.ecą nerwo.we światła, plączą się. Lecz przecież 


22 


23
		

/s0014.djvu

			XII. 


Koło godziny .dziesiątej wieczorem 
tamtejszej pory. 
jeden z okrętów meldował, iż czarn) przedmiot 
na falach zamajaczył. 
Znó" reflektory wstają. 
Smukłość nieba krają 
Iałl' srebrem znaczą... 


Znaleźli wreszcie - hył to wrak. 
Tonący okręt wroga. 
Na nim - czarnych ludzi maski 
Rusz,ały ("ień. - Rosły. Trwały. - 
Pewnie za ch wilę błysną trzy 
światełka zielone: 
P'"osząC"' łaski... 


.' 


W reszcie tam zakopcił płomień 
mętny i chory, 
Raz gasł. to znowu potężniał, 
Wreszcie zabłysnął twardą wstęgą 
jaskrawego światła! 


24 


To były też reflektory! 


miecz ich, poślizg po fali, 
na czarny korpus wrogiego okrętu 
Nie pobiegł dalej... 
chmury zapaJił. 
Szuka... 
podniósł się... 
pobiegł do własnej wlezy, 
na którą długie armaty cienie rzuciły pstre. 
Zawisl mocno na bojowej banderze: 
"Nie poddajemy się". 
Tcdy kazano strzelać - żeby ci umarli 
zginęli po raz drugi... 


25
		

/s0015.djvu

			XIII. 


KrzysztO'f CraddO'ck - godzinom zwątpienia, 
dał wyostrzyć cienki śmierci miecz. 
Modlił się. Kajucie. Szeptem cieni: 
"Uchyl Panie od mych ust ten kielich 
pełen cierpienia". 


Kiedy ginął. Gdy płO'mień i dym 
oczy zżerał a walkę przysłonił, 
czapkę zdjął. Ciasnym ruchem. 
Mówiąc: w ręce Twoje Panie 
Oddaję megO' ducha... 


Tak spełniłO' się, CO' ,przepO'wiedział 
Na Falklandów skalistym wybrzeżu, 
kiedy jako admirał okrętów. 
grób budował z czarnegO' kamienia. 
by ordery swe dO' wnętrza włożyć... 


26 


XIV. 


Przed O'łtarzem hymn megO' narodu 
brzmi w burzliwy czas - czas niespokO'jny: 
"racz nas ustrzec, Q Panie, od głodu 
od powietrza... od wojny... 


Dusz rolniku i nauczycielu, 
a miłości Mistr.zu wiekuisty, 
j'f.k huk armat, tak pieśń w niebO' strzela, 
prO'sząc Cię Chryste! 


Już przebiegła przez pożary wieków, 
zabłąkała się w rowach strzeleckich, 
z krwią PO'ległych z cm
ntarzy wyciekła 
w bramy niebie')kie. 


.. 


N
kł.a - mdlejąc - na zatrutej łące 
w gazów dusznych gryzącym O'błoku, 
lub z pilotem w maszynie płonącej 
szła w korkociągu... 


Sam orzekłeś: ktO' maluczkich gorszy 
t(;n się z grzechu t<,go nie omyje. 


2?
		

/s0016.djvu

			Niech mu lepiej młyński kamień wiążą 
uszyji... 


A że dzieci dziś przed alfabetem, 
w podarunku broń z drewna dostają, 
że nim pacierz - umią ciąć bagnetem. 
Przebacz to 'Panie! 


Kraków, 1931. 



_. BłP,.IC.'fEKA 

/-
') .....° , \".Ojr\".
.-,DZ""A 
(;"'
r' W CHELM,!,f 1"'" 
...
-. Nr 1 O 
 ;) 


28 


3 4: 


'" 


..