/s0001_0001.djvu

			7VGOIJN'K DlA MA
YCH DZIECI 


Warszawa, środa 10 października 1934 r 


; 


f 


[' 
l 


, 
'- .' 
! ..'

' 
 i:, 


, 


. 


- 
 - 
-.:
 


\ rl "f.' I 
"I
 .
" 
 

 ":.-

 
" . . 
V " \/. $

 
1,'. . 
.I! 
 


,I 

 
};\ 



 lj łi I 
_

 i 
o 

. .... 


ł' II . J 
'\ - r - 
," , , 
. ,/ 
.,... "- , I 
.. 
4" ..r 


*.\ 
....... .
\ , 
- ' 
...... .. 
 :. 
r \ ',
 I 
, P...f ' 
, I' 
1 
itr" 
. 1 
 I' l lt, 
.. . , I; 
-ł" J', 
I
, 
I i 


1!k 


JJ' 


. 
'. 
-:". 
 


. ..
 
 

 I ......... 
.. 
;:. 


-
 

 



 


1 



 


... 

"- 
--............- 

 - 




 
........ - -- ---. 


c.... 



 . 
-- 
 ch 
- -
 


-- 
. ------- 


- 
PO DĘBOWYM LESIE 
WIATR PIOSENKĘ NIESIE. 2 
TO NA GRZYBY - JASIA, BRONKA 
PRZYSZŁY TU PRZED WSCHODEM SŁONKA. 


I
		

/s0002_0001.djvu

			18 


SŁONKO N 2 


I 
PRAWDZIWKI 


Janka i Bronia idą przez las. Janka 
niesie o kobiałkę, a Bronia dwa koszyki. 
Zbierają grzyby. 
Janka ma już w kobiałce sześć ładnych 
koźlaków i dwa prawdziwki. \ 
Bronia zbiera żółciutkie kurki. Praw- 
dziwki tak trudno wypatrzyć. Mają kape- 
lusze, jak ziemia i siedzą we mchu scho- 
wane po sam czubek. A kurki widać zda- 
leka. I zawsze kępkami rosną. Parę dużych, 
trochę średnich i wiele ma\usich. 
Wtem Bronia łapie się za czoło i woła: 
- Aj! Ajaj! 
 
To wiewiórka rzuciła szyszkę i trafiła - 
dziewczynkę w czoło nad nosem. Siedzi 
ta wiewiórka tam na sośnie. Łebek prze- 
krzywiła i patrzy na Bronię. 
- Czekaj! Teraz ja w ciebie! 
Schyla się po szyszkę, po tę samą, któ- 
rą wiewiórka rzuciła i znów woła: 
- Oj! Ojoj! - Koło szyszki rosną dwa 
prawdziwki. Jeden duży, drugi mniejszy. 
- Prawdziwki! Mam prawdziwki! - 
cieszy się Bronia. 
Zrywa .ostrożnie oba grzybki i kładzie 1: 
na sam wIerzch koszyczka. I . 
- Dziękuję ci, wiewióreczko, żeś mi ł w 
prawdziwki pokazała. - J. Duszyńska. 
ł 

 
o 1.. ,1 


\ 


N 2 SŁONKO 


19 


Ij'/,II j 'l 
\\, 
. I 


, 


. " 


i ' 
: 
\, 
 




: 
 
. 
- 
 

 
f 


. 
, ..... 
. .. ... .... 


.. 
. '\ 
\\\ 
\. \ \ 
\\ ' 
,', 


. 
 . 



-- 
.I, 
,- 


", 


/ 
I 


" 
l " 
" 
 
... 
I .. ł _ 
.,.
 I ... 


i' 
,

 -o 
,....:..
 6A . 
,,,, -..... ..""" 
L.".
).. . \ 
"
 
 1.
'
' '1 


", " ' . 

, ł I... 
 \ 

.'::',. . 

.


 
' \ ' . 
, -- .. 
. .. . . 


. 


. . 
( .." 
 " , ,. 
, . 

 " 
.....
 ... ' . . \. . 
: ",:,j1 


"'
... _....'......:.:.,. 

/,.'. 
 _..
.,.
.
\
 


-- 
) 


:.":
\. 
.' 


I 
,. 
I 


KASZTANY 
Leci kasztan, leci 
jeden, drugi, trzeci, 
a Marysia rada, 
że i czwarty spada. 
Ten jeden bronzowy, 
ten drugi bronzowy, 
a trzeci i czwarty 
biały do połowy. 


I
		

/s0003_0001.djvu

			, 20 


r 


1 


I 
t 


SŁONKO N 2 


Józio ma dopiero dwa latka. 
Jest bardzo gruby. Józio lubi się dłu- 
go wszystkiemu przyglądać i bar- 
dzo często nabija sobie guzy. 
Ten na czole, to od drewnia- 
nego stołka; ten 
z tyłu głowy, to 
od drzwi szkaradnych; ten na 
kolanku, to z kamiennego pro- 
ga. A tych różnych drapańców 
to i zliczyć trudno! 
Mama mówi: 
- Oj, ty mój gaptusiu, masz 
tu pieska Kruczka, niech cię pil- 
nuje, bo ja nie mam czasu cały 
dzień za tobą chodzić!- 
Kruczek jest 
duży i silny. Ma 
d{ugą, czarną 
szerść, zakręco- 
ny" ogon, mądre 
oczy i bardzo kocha małego Gap- 
tusia. 
Zobaczycie, jaką dobrą niańką 
jest poczciwy Kruczek! 


C) 


t\- 


. 


" 
/"- 
J 


-.....\ 


, 
I 


GAPTUŚ 
I KRUCZEK 


A 

 
 


ł ...... 
..,..- 
.
 1., 

..
 


-ł 



 \ 

 \ 


, . 
. ,t 

 I 


...... 


/ 


N 2 SŁONKO 


21 


Posadziła mama Józia na 
trawie i postawiła przed nim 
miseczkę. A w miseczce, w cie- 
płem mleku pływają Slnaczne 
kluski. 
'Józio lubi kluski, aż oczki 
mu się do nich śmieją. Wycią- 
ga rączkę z łyżką, a tu: bzzz, 
bzzz, leci wielka mucha i sia- 
da na łyżce. Józio mach! łyżką, a mucha bzzz, 
bzzz i siada mu na końcu nosa. 
I Wtedy Gaptuś ze strachu w krzyk. 
Porwał się Kru- 
czek z ziemi, przy- 
skoczył do Józia i za- 
raz zrozumiał, co się 
tu dzieje! 
N osem trącił mu- 
chę i jak mucha sfru- 
nęła, hops! połknął 
ją, jak cukierek. 
Potem usiadł bli- 
sko miski i ho, ho, żadnej musze nawet malut- 
kiej, po
azać się nie dał. I Józio 
jadł spokojnie 
wszystkie kluski, co do J "edne J '! 
s. z. 


( 
 j: 
( # 
" 
Y 


\- 


L 


".- 
<- "': --.. J 
. 



 
 .. 



 


\
		

/s0004_0001.djvu

			22 


SŁONKO N 2 


A:_ 
-- 


, 
_-:..-_s 
 
- .

-
, "'
' 


-
 
 
o,. ,- \'1 =:,. 
, r,t;.. 
 . '
.- - '. 
I' -r 
 = 


ŻABKI 
I Żabka: Kumo, kumciu, co nowego? 
II Żab k a: Oj, kumeczko, nic dobrego, 
bo to coraz mniej żuczków, 
bo to coraz mniej muszek. 
Jeszcze nic dziś nie jadłam, 
jeszcze pusty mam brzuszek. 
Coraz zimniej i zimniej, 
bo słoneczko nie grzeje. 
Żeby było nam lepiej, 
już straciłam nadzieję. 
Skakać żwawo nie mogę, 
takam śpiąca i słaba. 
I ja także, ctIoć ze mnie 
przecież dzielna jest żaba! 
Mówiła mi ropucha 
bardzo mądra, leciwa, 
że to, ponoć, kumeczko, 

ak coroku tu bY'Y a . 
z.e much niema? Ze zimno? 
N o, tak. Rzekła mi czule: 
"Radzę ci, moja żabko, 
już zagrzebać się w mule. 
Prześpisz jesień i zimę. 
Potem będzie znów słońce, 
będzie muszek, komarów 
znów tysiące, tysiące"... 


I Żabka: 
II Żabka: 
1 1 I Żabka: 
1 
I 

 II Żabka: 
1 I Żabka: 
J 
'I 
II Żabka: 
I Żabka: 


,ł 
i 
 
I 
1 


N 2 SŁONKO 


II Żabka: 


2
 


I Żabka: 
II Żabka: 


Chyba mądra to rada. 
No, dobranoc, kumeczko. 
Tu się w mule zagrzebmy_ 
od siebie niedaleczko. 
Tak, tu muł doskonały. 
Tataraki tu rosną. 
No, dobranoc, kumeczko 
zobaczymy się z wiosną.' 
St, Zawadzka. 


... 


WIA TRAK 


Jedna górka, 
druga górka, 
a na górce 
wiatrak furka. 
Furka: " fur, fur, fur, 
zmielę zboża wór". 
Z jednej chaty, 
z drugiej chaty 
niosą ludzie 
plon bogaty. 
Niosą wory zbóż 
do wiatraka tuż. 
- Ej, wiatraczku nasz 
, 
zwinne skrzydła masz, 
ej, !jak niemi 
[ zafurkoczesz, 
radę. sobie dasz. 
L. Krzemieniecka. 


, 


,. 
 ' 

 \,
 
ł. 
łł 


... 
,
.) 
/
./ 
".7 
/
ł' 
'
. 
.;-\ 
 . 
.'
 


... 


/ 
/ 
., 
,
 
, 
#. 
.' 


--
 

 
r" . '. 
/, 
, 
, . "4
 
- \. 
. -"'" 
_:..._.....-_ -o
 '-;'.- -:-:'.'. '. . 
& ' 
-'---
 1'1 -, '-,... ;.

 
 

'" . -. 
ł; 



; 


". 
 - 
.----:-:-' . . 
.. 
---- '- \ '"'\. . - 

"..
 , 
.... "'). ł ..."" 
'\:.
,,'t 


- 
- - ---..:=-- 


'. 
,
		

/s0005_0001.djvu

			'24 


. - '\ 


!t

' 
t "t 


. 



 


'
r 


. 
. 
. 
.. 
.,' 
. . 
. 
. 


,nil 
. , 
,- 
\\1' . 
 
'Ił 
\ 
'J : 


Id, 


". 
./7! 
. "'
#/ 

 "..: ' 
G " 
.; . /- 
." 
:-' 
'- -----:...' 
. 

 
, 'I"t
 


.t 

 


, I 


fi 
') 
II / 
, 

. , . .. 
""'" : 
/ 
, 
,
 
I '.. 
\U\' 
. , 

,. 
I tł_ . 
.- . . 
G ,'
 

 ...
 l 
- I 
... 'lir -.... 
.... .- '-
 


1# 


o FILIPKU 


Dokończenie 


4. 


Powędrował Filip z żabką. 
Na mokradło przyszli wresz- 
cie. 
-Już jesteśmy, mówi żaba- 
w żabim kraju, w żabiem 
mieście. 
Zaprowadzę cię w gościnę 
do imć Żabskiej, mo.jej ciotki. 
Nikt ci się tam myć nie każe, 
nikt tam nie ma mydła, 
szczotki. 
Tutaj właśnie pod kamie- 
niem 
ma ciotczysko domek z błota. 
Puk, puk, już pukają do 
drzwi, 
Ciocia żaba pyta:-Kto tam? 
- To ja, ciociu, siostrzenica 
i gość miły, zobacz sama. 
Chce on mieszkać w żabim 
kraju, 
bo myć mu się każe mama.- 
Skik, skik, ciotka do drzwi 
skoczy 
i otwiera je z radością, 
i wytrzeszcza wielkie oczy: 
- Zawsze rada jestem goś- 
ciom. 
Pewnieście przy apetycie, 
bo tu do mnie drogi tyle! 
Resztki jeszcze mam z obiadu, 
to ugoszczę was za chwilę. 
- Jak tu dobrze - myśli 
Filip. 
-- Ciotka Żabska miła taka. 
Gdy tak myśli, pani Żabską 
pieczeń niesie ze ...ślimaka. 
- Proszę, oto z much po- 
trawka, 


BRUDASIE 


z gąsienicy legumina. 
Wszystko dobre, wszystko 
'< świeże. 
Proszę, niech pan gość za- 
czyna. - 

j, zatrząsł sIę nasz Filipek 
l popatrzył oczkiem kosem. 
-:-Ja dziękuję, jeść nie będę- 
cIchuteńkim mówi głosem. 
Ciotka go zieloną łapą 
po ramieniu gładzi czule. 
- Jedz, jedz, dobrze ci tu 
będzie, 
zimę prześpisz z nami w mule. 
Zagrzebiemy cię, kochasiu 
na dnie stawu, gdzie muł' 
śliski. 
Nikt cię tam już nie zapędzi 
do mydełka, albo miski. 
- Nie chcę - jęknął nasz 
Filipcio, 
przerażony nie na żarty. 
- Zimą sanna jest i tatuś 
miał mi kupić przecież narty. 
Rozgniewało się ciotczysko 
i zielonym stukI obcasem: 
- Jak ci się tu nie podoba, 
idź że sobie borem, lasemI- 
Zwiał Filipek i do domu 
biegnie szybko ulicami 
i w głos krzyczy: - Chcę się 
. umyć, 
me chcę w błocie żyć z ża- 
bami! - 
A co dalej? zapytacie, 
bo to przecież najciekawsze. 
Ano, wrócił smyk do domu 
i prześlicznie mył się zawsze. 
Lucyna Krzemieniecka. 


. " 25 

; 
I - 

.-- 
. 
.11 , 
. 
. . 
r O '. " 
"- \\ \ 'Ul , Il'
 .< 
"- II - 
, , -- 


'1 M 
'I .I 
 /
 'I r , 

 " - -,- 
. '\ 
- 

 \:ł'''' '-, _ ..... 
. , ,. ., .. 
r' '1 II 


II .. 
.. III 


,i
l 
 

 :- t ' ,,' I: II 
- - - .. ..., .:.. 


 ::-
- 
 - 


r' 


-1iP 
- :;re 
,
 
 
Y. . 
11
. 
'... '/ 


Ił 
, .\. 


, 
-- 
J 

 


.:.t.\ 

.... 6A., 
\' 


I--ł- . - .:. 

_.\ 
jliiiilii7 . 


.. 


. .... 
--- 


:. 


..
		

/s0006_0001.djvu

			26 


SŁONKO N 2 


N 2 SŁONKO 


2
 


OPOWIEM WAM O ZAWODACH 


..
:
 DE S - zc Z W 

:':.


 
" 


 - 
:ro mllJ 


Każdy trochę żałuje, jak 
trzeba wracać ze wsi do 
miasta - ale chyba nikt tak 
jak, Wikcia. Aż jej się pła
 

ac . c?ce. .A najwięcej to 
zal Jej kWIatków. Na wsi 
miała ogródek i hodowała 
takie śliczne kwiatki, aż się 
ludzie dziwili. A tu W mieś- 
cie co? 
Ale prawda, na oknie 
stoi doniczka z kwiatkiem. 
To coprawda nie to, co ogró- 
dek, ale zawsze żywa zie- 
lona roślinka, która' choć 
trochę przypomina wieś. 
. I Wi
ci
 zaczyna się 
oplekowac bIednym, zanie- 
dbanym kwiatkiem. 
Pamięta, żeby go podle- 
wać codzień rano zanim na 
oknie jest słOńc
, bo ina- 
czej kwiatek zwiędnie. Nie 
owija doniczki żadnym ko- 
lorowym papierem bo wie 
że to dla kwiatka' niezdro
 
wo, a 
liniana doniczka jest 

u'pełme ładna, jeśli się ją codzień wytrze wilgotną 
sClereczką. 
Po.d don
czkę podstawiła stary spodeczek, żeby po 
podlamu kWIatka woda nie przeciekała na okno. 
. Tylk
 jed
o ma zmartwienie: W mieście zawsze 
Jest kurz l lIstkI są zakurzone, aż szare. Jakby je umyć? 



..'... 
'., '
_F<...F 
--. 
 
t6i' 
..r. . c::s 



 


....' 
 
:: I w. "' I I. =:;- 
J14f:
ł'.i . 
 
t 

-1 S "' P "
 
l' - ..... 
/.", .., 

''J'
 I _ 
..,.. \ 'I ' 
- \" \ r/ 
 

 1/ . 
I
' . 
-
_.. 
1
1i\ -" 
" "",..., 
-- 

 



 
I ' 
 
 

. 



 


--- 
---1 j 
 
ił} "... 


.,- 


"'
r"'-t.. "tli 
J) -: l _ 
-: e - .. ....... 


, "_J 


.o( 


Było to we wrześniu. Ze wszystkich stron świata 
leciały do Polski samoloty na Turniej lotniczy. 
.. A co to znaczy? To znaczy, że z różnych krajów 
samoloty chcą zmierzyć się z sobą, który lata najszyb- 
ciej, naj równiej, który potrafi z najmniejszym rozpędem 

zbić się w górę. Jednem słowem przekonać się, w ja- 
kIm kraju są najlepsi lotnicy, w jakim kraju wyrabiają 
najlepsze samoloty. 
\.. Lotnicy musieli zrobić wielką, wielką podróż po- 
nad miastami, ponad morzem i nad pustynią Saharą. 
I co powiecie. Najlepszymi lotnikami okazali się 
Polacy. Pierwszą nagrodę zdobył kapitan Jerzy Bajan, 
dr
gą 
 
t
nis
aw Płoncz
ński. Polskie samoloty, pol- 
skIe sIlmkI tez okazały SIę najlepsze. 
A potem były zawody balonowe. To znów balony 
różnych narodów urządzały wyścigi. Chodziło o to, 
który balon zaleci najdalej. Polskich balonów było trzy: 
"Kościuszko", "Warszawa" i "Polonja" . N o i znów oka- 
zało się, że polscy lotnicy balonowi najlepiej potrafią 
balonami manewrować, a nasze balony Eą najlepsze. 
Znów tu wzięliśmy dwie pierwsze nagrody. 
Pewnie niejeden z Was, gdy dorośnie, będzie tak- 
samo świetnie latał! Prawda? B. Ziomkówna. 



 -
 
//.,:f!. 
::;:
::
		

/s0007_0001.djvu

			28 


SŁONKO N 2 


N 2 SŁONKO 


2! 


. . A w szkole to nas uczyli, jak trzeba oddychać 
l 
ak chodzić dwó)kami, i o Aniele Stróżu, takiej mo- 
dlItwy. Na 

zerw!e tośmy się bawili "w farby". A po- 
t
m n:ł le
CjI Pam pokazywała różne kolory i niektóre 
me 
IedzIały, który jest czerwony, a który zielony. Czy 
to 
lle wstyd? Ja wszystkie kolory znam. Ale najlepiej 
lubIę czerwony. 
A jesz
ze I?ot
m to obrąbialiśmy chusteczki do nosa. 
!'T?, to całuj
 Clę l Wujka. Ciocię całuję sto tysięcy razy 
l jesz
ze mIljo
. Bo ja Ciocię kocham, jak cały świat. 
A mOją MamusIę, jak cały świat i ten pokój I 
Małgosia. 


BABIE LATO 
Cóż to jest takiego? 
Spojrzyj, Maryś, na to. 
Ta srebrna niteczka 
zwie się babie lato, 
Marysiu. 
A u tej niteczki 
niewielki pajączek. 
Niechaj sobie płynie, 
nie bierz go do rączek, 
Marysiu. 
Malutki pajączek 
tu i tam nić mota. 
To znak, że już przyszła 
do nas jesień złota, 
Marysiu'. Marja Listowska. 


Kiedy pada deszcz, można kwiatek wynieść na podwór- 
ko - ale jeśli deszczu niema? \ 
Wikcia umie sobie radzić. 
Postawiła kwiatek w miednicy na podłodze; polewa 
go wodą przez sitko. Krople wody jak najprawdziwszy 
deszcz opryskują kwiatek. I roślinka znów uśmiecha 
. się do swej pani czystemi, zielonemi listkami. H. Kr. 


LISTY JASIA I MAŁGOSI 


podała H. Radwanowa. 


KOCHANA MAŁGOSIU I 
Obiecałem, że zaraz z Warszawy do Ciebie napiszę. 
Jak tylko od Was przyjechałem, zaraz siadam i piszę. 
Bo Tatuś mówi, że uczciwy człowiek zawsze zrobi, co 
obiecał. A ja chcę być uczciwym człowiekiem. 
Jak jutro rano od Was z Orężnej przywiezie pan 
Antoni mleko do naszego sklepu, to ja panu Antoniemu 
ten list oddam. Ale pamiętaj, że i Ty masz w tej chwili 
mi odpisać. Bo inaczej, to się pogniewam, chociaż jesteś 
moją cioteczną siostrą. 
Ucałuj Twoją Mamusię i Twojego Tatusia. I przyślij 
mi przez pana Antoniego mój kozik, bo ja zapomniałem 
na oknie u Wujka. K h '. C . J ' 
. oc ający Ię as. 
Dopisek: A kozie daj chleba, jak ja zawsze całe 
lato dawałem. Koniom to ja sam dam tu cukru, jak 
pan Antoni mleko przywiezie.. 


. 


, 
.
 


KOCHANY JASIU I 
Dziękuję Ci za list. Ale nie wszystko przeczytałam. 
A dlatego nie, że Ty jesteś taki prędki i odrazu, na 
mokre przyłożyłeś bibułę. I zamazałeś! 
I ja nie wiem, co zostawiłeś u Tatusia na oknie, 
bo się to zamazało. I nie mogę przeczytać. I nie wiem, 
co przysłać? 
Ale Ty wcale nie wiesz, co się zrobiło I To się zro- 
biło, że był rano .przymrozek i całe astry koło ganku 
na nicI I ja się martwię: 


]1
		

/s0008_0001.djvu

			30 



 



 
, 



l 
t 


SŁONKO N 2 


Z fi A D N I J! 


(zagadki ułożone przez B. Ziomkównę) 


L 
Srebrz"yste paciorki lecą 
z nieba. 
Czasem zbyteczne, 
często ich potrzeba. 
Gdy lecą długo, 
wtedy tworzą się duże 
. . . . . .! 


2. 
Kto z was sobie przypomina, 
jakiej barwy jest cytryna? 


3. 
Powiedzcie, dziatki, 
co to za liljowe kwiatki 
zakwitają w lesie, 
gdy przyjdzie jesień? 


.. 


4. 


W lecie grzeje, mocno 
świeci, 
lubią starsi to i dzieci. 


REBUS 


, .4 
 
; 


5. 
Któż o tern nie wie, 
że urodziliśmy. się na 
drzewie 
w zielonej, kolczastej 
chatynie? 


\ 


Gdy lato mInIe, 
chatynka się otworzy, 
wyjrzymy na świat boży 
i pospadamy w trawę. 
Dzieci zaczną z nami 
zabawę. 


6. 
Ma to dzbanek, kubek ma, 
Mruczek, Filuś, no i ja. 


7. 
Jest ruda,' po drzewach 
skacze rada i orzeszki za- 
jada. 


1 


I 


) 



 


N 2 SŁONKO 


31 
... 



 


REBUS 2 


,OO

 ook 


8. 
Kula, kula, kula 
po ziemi się toczy. 
A uderz nią mocno, 
do góry podskoczy. 



 9. 
Wiedz o tern, że rosme 
ona pod płotem. Gdy ją 
chwycić się zdarzy, to w tej 
chwiU oparzy. 


REBUS 


3 


''\\ ", 


tJ 



IJ I ,., ... 

 .
-=-' .
: 


Nazwij te cztery przedmioty. Potem, kolejno z każdej 
nazwy weź pierwszą literę. Otrzymasz nazwę ptaka. 
, 
ROZWIĄZANIA Z NI. 
Zgadywanki: l. siano; 2. ząb, dąb; 3. jarzębina; 4. orzeszka; 5. szy- 
szka; 6. jesień; 7. strączek grochu; 8. słonecznik; 9. pająk; 10. koszulka. 
Rebusy: l. Kupiłam trzy jabłka; 2. Złote rybki; 3. Trzymam koszyk 
z grzybami. 


WARUNKI PRENUMERATY (Z PRZESYŁKĄ POCZTOWĄ) 
Miesięcznie II Numer pojedyńczy II Kwartalnie 
1 zł. 25 groszy 3 zł. 
Wychodzi przez rok szkolny. 
Adres redakcji administracji: Warszawa, ul. Smolna Nr. 7, tel. 2.00-55 
Konto w P. K. O. 29.280 
Administracja czynna codziennie od godziny 9 rano do 7 wieczorem. 
Redaktorka przyjmuje we wtorki i piątki od godziny 5 do 7 wieczorem. 
Redaktorka W y d a w c a Kierownik artystyczny 
JANINA PORAZIŃSKA JÓZEF WŁODARSI(I MICHAŁ BYLINA I. 
, 


Druk. Jan ŚWiętońsk. i S-ka. Warszawa, Kopernika 34. Tel. 207.50.
		

/s0009_0001.djvu

			.I 


- 


( ,; 
4t
 
 
4 _jr ,\\(--/) 
 
. (1\ J" 
 _
 
, ,
-
 
'" 
 
 



, L- 
:i .
 V -l 
-.. ., 


 
 
, 


-=- 
 ' 


- 


.... - --- 
- -- 


LIS 
A gdzie ty mieszkasz? 
Tam w lesie w norze. 
Kiedy polujesz? 
O nocnej porze. 
Na co polujesz? 
Na dobre kąski: 
na" tłuste kury, 
na białe gąski. .