/s0001_0001.djvu
7VGOIJN'K DlA MA
YCH DZIECI
Warszawa, środa 10 października 1934 r
;
f
['
l
,
'- .'
! ..'
'
i:,
,
.
-
-
-.:
\ rl "f.' I
"I
.
"
":.-
" . .
V " \/. $
1,'. .
.I!
,I
};\
lj łi I
_
i
o
. ....
ł' II . J
'\ - r -
," , ,
. ,/
.,... "- , I
..
4" ..r
*.\
....... .
\ ,
- '
...... ..
:.
r \ ',
I
, P...f '
, I'
1
itr"
. 1
I' l lt,
.. . , I;
-ł" J',
I
,
I i
1!k
JJ'
.
'.
-:".
. ..
I .........
..
;:.
-
1
...
"-
--............-
-
........ - -- ---.
c....
.
--
ch
- -
--
. -------
-
PO DĘBOWYM LESIE
WIATR PIOSENKĘ NIESIE. 2
TO NA GRZYBY - JASIA, BRONKA
PRZYSZŁY TU PRZED WSCHODEM SŁONKA.
I
/s0002_0001.djvu
18
SŁONKO N 2
I
PRAWDZIWKI
Janka i Bronia idą przez las. Janka
niesie o kobiałkę, a Bronia dwa koszyki.
Zbierają grzyby.
Janka ma już w kobiałce sześć ładnych
koźlaków i dwa prawdziwki. \
Bronia zbiera żółciutkie kurki. Praw-
dziwki tak trudno wypatrzyć. Mają kape-
lusze, jak ziemia i siedzą we mchu scho-
wane po sam czubek. A kurki widać zda-
leka. I zawsze kępkami rosną. Parę dużych,
trochę średnich i wiele ma\usich.
Wtem Bronia łapie się za czoło i woła:
- Aj! Ajaj!
To wiewiórka rzuciła szyszkę i trafiła -
dziewczynkę w czoło nad nosem. Siedzi
ta wiewiórka tam na sośnie. Łebek prze-
krzywiła i patrzy na Bronię.
- Czekaj! Teraz ja w ciebie!
Schyla się po szyszkę, po tę samą, któ-
rą wiewiórka rzuciła i znów woła:
- Oj! Ojoj! - Koło szyszki rosną dwa
prawdziwki. Jeden duży, drugi mniejszy.
- Prawdziwki! Mam prawdziwki! -
cieszy się Bronia.
Zrywa .ostrożnie oba grzybki i kładzie 1:
na sam wIerzch koszyczka. I .
- Dziękuję ci, wiewióreczko, żeś mi ł w
prawdziwki pokazała. - J. Duszyńska.
ł
o 1.. ,1
\
N 2 SŁONKO
19
Ij'/,II j 'l
\\,
. I
,
. "
i '
:
\,
:
.
-
f
.
, .....
. .. ... ....
..
. '\
\\\
\. \ \
\\ '
,',
.
.
--
.I,
,-
",
/
I
"
l "
"
...
I .. ł _
.,.
I ...
i'
,
-o
,....:..
6A .
,,,, -..... .."""
L.".
).. . \
"
1.
'
' '1
", " ' .
, ł I...
\
.'::',. .
.
' \ ' .
, -- ..
. .. . .
.
. .
( .."
" , ,.
, .
"
.....
... ' . . \. .
: ",:,j1
"'
... _....'......:.:.,.
/,.'.
_..
.,.
.
\
--
)
:.":
\.
.'
I
,.
I
KASZTANY
Leci kasztan, leci
jeden, drugi, trzeci,
a Marysia rada,
że i czwarty spada.
Ten jeden bronzowy,
ten drugi bronzowy,
a trzeci i czwarty
biały do połowy.
I
/s0003_0001.djvu
, 20
r
1
I
t
SŁONKO N 2
Józio ma dopiero dwa latka.
Jest bardzo gruby. Józio lubi się dłu-
go wszystkiemu przyglądać i bar-
dzo często nabija sobie guzy.
Ten na czole, to od drewnia-
nego stołka; ten
z tyłu głowy, to
od drzwi szkaradnych; ten na
kolanku, to z kamiennego pro-
ga. A tych różnych drapańców
to i zliczyć trudno!
Mama mówi:
- Oj, ty mój gaptusiu, masz
tu pieska Kruczka, niech cię pil-
nuje, bo ja nie mam czasu cały
dzień za tobą chodzić!-
Kruczek jest
duży i silny. Ma
d{ugą, czarną
szerść, zakręco-
ny" ogon, mądre
oczy i bardzo kocha małego Gap-
tusia.
Zobaczycie, jaką dobrą niańką
jest poczciwy Kruczek!
C)
t\-
.
"
/"-
J
-.....\
,
I
GAPTUŚ
I KRUCZEK
A
ł ......
..,..-
.
1.,
..
-ł
\
\
, .
. ,t
I
......
/
N 2 SŁONKO
21
Posadziła mama Józia na
trawie i postawiła przed nim
miseczkę. A w miseczce, w cie-
płem mleku pływają Slnaczne
kluski.
'Józio lubi kluski, aż oczki
mu się do nich śmieją. Wycią-
ga rączkę z łyżką, a tu: bzzz,
bzzz, leci wielka mucha i sia-
da na łyżce. Józio mach! łyżką, a mucha bzzz,
bzzz i siada mu na końcu nosa.
I Wtedy Gaptuś ze strachu w krzyk.
Porwał się Kru-
czek z ziemi, przy-
skoczył do Józia i za-
raz zrozumiał, co się
tu dzieje!
N osem trącił mu-
chę i jak mucha sfru-
nęła, hops! połknął
ją, jak cukierek.
Potem usiadł bli-
sko miski i ho, ho, żadnej musze nawet malut-
kiej, po
azać się nie dał. I Józio
jadł spokojnie
wszystkie kluski, co do J "edne J '!
s. z.
(
j:
( #
"
Y
\-
L
".-
<- "': --.. J
.
..
\
/s0004_0001.djvu
22
SŁONKO N 2
A:_
--
,
_-:..-_s
- .
-
, "'
'
-
o,. ,- \'1 =:,.
, r,t;..
. '
.- - '.
I' -r
=
ŻABKI
I Żabka: Kumo, kumciu, co nowego?
II Żab k a: Oj, kumeczko, nic dobrego,
bo to coraz mniej żuczków,
bo to coraz mniej muszek.
Jeszcze nic dziś nie jadłam,
jeszcze pusty mam brzuszek.
Coraz zimniej i zimniej,
bo słoneczko nie grzeje.
Żeby było nam lepiej,
już straciłam nadzieję.
Skakać żwawo nie mogę,
takam śpiąca i słaba.
I ja także, ctIoć ze mnie
przecież dzielna jest żaba!
Mówiła mi ropucha
bardzo mądra, leciwa,
że to, ponoć, kumeczko,
ak coroku tu bY'Y a .
z.e much niema? Ze zimno?
N o, tak. Rzekła mi czule:
"Radzę ci, moja żabko,
już zagrzebać się w mule.
Prześpisz jesień i zimę.
Potem będzie znów słońce,
będzie muszek, komarów
znów tysiące, tysiące"...
I Żabka:
II Żabka:
1 1 I Żabka:
1
I
II Żabka:
1 I Żabka:
J
'I
II Żabka:
I Żabka:
,ł
i
I
1
N 2 SŁONKO
II Żabka:
2
I Żabka:
II Żabka:
Chyba mądra to rada.
No, dobranoc, kumeczko.
Tu się w mule zagrzebmy_
od siebie niedaleczko.
Tak, tu muł doskonały.
Tataraki tu rosną.
No, dobranoc, kumeczko
zobaczymy się z wiosną.'
St, Zawadzka.
...
WIA TRAK
Jedna górka,
druga górka,
a na górce
wiatrak furka.
Furka: " fur, fur, fur,
zmielę zboża wór".
Z jednej chaty,
z drugiej chaty
niosą ludzie
plon bogaty.
Niosą wory zbóż
do wiatraka tuż.
- Ej, wiatraczku nasz
,
zwinne skrzydła masz,
ej, !jak niemi
[ zafurkoczesz,
radę. sobie dasz.
L. Krzemieniecka.
,
,.
'
\,
ł.
łł
...
,
.)
/
./
".7
/
ł'
'
.
.;-\
.
.'
...
/
/
.,
,
,
#.
.'
--
r" . '.
/,
,
, . "4
- \.
. -"'"
_:..._.....-_ -o
'-;'.- -:-:'.'. '. .
& '
-'---
1'1 -, '-,... ;.
'" . -.
ł;
;
".
-
.----:-:-' . .
..
---- '- \ '"'\. . -
"..
,
.... "'). ł ...""
'\:.
,,'t
-
- - ---..:=--
'.
,
/s0005_0001.djvu
'24
. - '\
!t
'
t "t
.
'
r
.
.
.
..
.,'
. .
.
.
,nil
. ,
,-
\\1' .
'Ił
\
'J :
Id,
".
./7!
. "'
#/
"..: '
G "
.; . /-
."
:-'
'- -----:...'
.
, 'I"t
.t
, I
fi
')
II /
,
. , . ..
""'" :
/
,
,
I '..
\U\'
. ,
,.
I tł_ .
.- . .
G ,'
...
l
- I
... 'lir -....
.... .- '-
1#
o FILIPKU
Dokończenie
4.
Powędrował Filip z żabką.
Na mokradło przyszli wresz-
cie.
-Już jesteśmy, mówi żaba-
w żabim kraju, w żabiem
mieście.
Zaprowadzę cię w gościnę
do imć Żabskiej, mo.jej ciotki.
Nikt ci się tam myć nie każe,
nikt tam nie ma mydła,
szczotki.
Tutaj właśnie pod kamie-
niem
ma ciotczysko domek z błota.
Puk, puk, już pukają do
drzwi,
Ciocia żaba pyta:-Kto tam?
- To ja, ciociu, siostrzenica
i gość miły, zobacz sama.
Chce on mieszkać w żabim
kraju,
bo myć mu się każe mama.-
Skik, skik, ciotka do drzwi
skoczy
i otwiera je z radością,
i wytrzeszcza wielkie oczy:
- Zawsze rada jestem goś-
ciom.
Pewnieście przy apetycie,
bo tu do mnie drogi tyle!
Resztki jeszcze mam z obiadu,
to ugoszczę was za chwilę.
- Jak tu dobrze - myśli
Filip.
-- Ciotka Żabska miła taka.
Gdy tak myśli, pani Żabską
pieczeń niesie ze ...ślimaka.
- Proszę, oto z much po-
trawka,
BRUDASIE
z gąsienicy legumina.
Wszystko dobre, wszystko
'< świeże.
Proszę, niech pan gość za-
czyna. -
j, zatrząsł sIę nasz Filipek
l popatrzył oczkiem kosem.
-:-Ja dziękuję, jeść nie będę-
cIchuteńkim mówi głosem.
Ciotka go zieloną łapą
po ramieniu gładzi czule.
- Jedz, jedz, dobrze ci tu
będzie,
zimę prześpisz z nami w mule.
Zagrzebiemy cię, kochasiu
na dnie stawu, gdzie muł'
śliski.
Nikt cię tam już nie zapędzi
do mydełka, albo miski.
- Nie chcę - jęknął nasz
Filipcio,
przerażony nie na żarty.
- Zimą sanna jest i tatuś
miał mi kupić przecież narty.
Rozgniewało się ciotczysko
i zielonym stukI obcasem:
- Jak ci się tu nie podoba,
idź że sobie borem, lasemI-
Zwiał Filipek i do domu
biegnie szybko ulicami
i w głos krzyczy: - Chcę się
. umyć,
me chcę w błocie żyć z ża-
bami! -
A co dalej? zapytacie,
bo to przecież najciekawsze.
Ano, wrócił smyk do domu
i prześlicznie mył się zawsze.
Lucyna Krzemieniecka.
. " 25
;
I -
.--
.
.11 ,
.
. .
r O '. "
"- \\ \ 'Ul , Il'
.<
"- II -
, , --
'1 M
'I .I
/
'I r ,
" - -,-
. '\
-
\:ł'''' '-, _ .....
. , ,. ., ..
r' '1 II
II ..
.. III
,i
l
:- t ' ,,' I: II
- - - .. ..., .:..
::-
-
-
r'
-1iP
- :;re
,
Y. .
11
.
'... '/
Ił
, .\.
,
--
J
.:.t.\
.... 6A.,
\'
I--ł- . - .:.
_.\
jliiiilii7 .
..
. ....
---
:.
..
/s0006_0001.djvu
26
SŁONKO N 2
N 2 SŁONKO
2
OPOWIEM WAM O ZAWODACH
..
:
DE S - zc Z W
:':.
"
-
:ro mllJ
Każdy trochę żałuje, jak
trzeba wracać ze wsi do
miasta - ale chyba nikt tak
jak, Wikcia. Aż jej się pła
ac . c?ce. .A najwięcej to
zal Jej kWIatków. Na wsi
miała ogródek i hodowała
takie śliczne kwiatki, aż się
ludzie dziwili. A tu W mieś-
cie co?
Ale prawda, na oknie
stoi doniczka z kwiatkiem.
To coprawda nie to, co ogró-
dek, ale zawsze żywa zie-
lona roślinka, która' choć
trochę przypomina wieś.
. I Wi
ci
zaczyna się
oplekowac bIednym, zanie-
dbanym kwiatkiem.
Pamięta, żeby go podle-
wać codzień rano zanim na
oknie jest słOńc
, bo ina-
czej kwiatek zwiędnie. Nie
owija doniczki żadnym ko-
lorowym papierem bo wie
że to dla kwiatka' niezdro
wo, a
liniana doniczka jest
u'pełme ładna, jeśli się ją codzień wytrze wilgotną
sClereczką.
Po.d don
czkę podstawiła stary spodeczek, żeby po
podlamu kWIatka woda nie przeciekała na okno.
. Tylk
jed
o ma zmartwienie: W mieście zawsze
Jest kurz l lIstkI są zakurzone, aż szare. Jakby je umyć?
..'...
'., '
_F<...F
--.
t6i'
..r. . c::s
....'
:: I w. "' I I. =:;-
J14f:
ł'.i .
t
-1 S "' P "
l' - .....
/.", ..,
''J'
I _
..,.. \ 'I '
- \" \ r/
1/ .
I
' .
-
_..
1
1i\ -"
" "",...,
--
I '
.
---
---1 j
ił} "...
.,-
"'
r"'-t.. "tli
J) -: l _
-: e - .. .......
, "_J
.o(
Było to we wrześniu. Ze wszystkich stron świata
leciały do Polski samoloty na Turniej lotniczy.
.. A co to znaczy? To znaczy, że z różnych krajów
samoloty chcą zmierzyć się z sobą, który lata najszyb-
ciej, naj równiej, który potrafi z najmniejszym rozpędem
zbić się w górę. Jednem słowem przekonać się, w ja-
kIm kraju są najlepsi lotnicy, w jakim kraju wyrabiają
najlepsze samoloty.
\.. Lotnicy musieli zrobić wielką, wielką podróż po-
nad miastami, ponad morzem i nad pustynią Saharą.
I co powiecie. Najlepszymi lotnikami okazali się
Polacy. Pierwszą nagrodę zdobył kapitan Jerzy Bajan,
dr
gą
t
nis
aw Płoncz
ński. Polskie samoloty, pol-
skIe sIlmkI tez okazały SIę najlepsze.
A potem były zawody balonowe. To znów balony
różnych narodów urządzały wyścigi. Chodziło o to,
który balon zaleci najdalej. Polskich balonów było trzy:
"Kościuszko", "Warszawa" i "Polonja" . N o i znów oka-
zało się, że polscy lotnicy balonowi najlepiej potrafią
balonami manewrować, a nasze balony Eą najlepsze.
Znów tu wzięliśmy dwie pierwsze nagrody.
Pewnie niejeden z Was, gdy dorośnie, będzie tak-
samo świetnie latał! Prawda? B. Ziomkówna.
-
//.,:f!.
::;:
::
/s0007_0001.djvu
28
SŁONKO N 2
N 2 SŁONKO
2!
. . A w szkole to nas uczyli, jak trzeba oddychać
l
ak chodzić dwó)kami, i o Aniele Stróżu, takiej mo-
dlItwy. Na
zerw!e tośmy się bawili "w farby". A po-
t
m n:ł le
CjI Pam pokazywała różne kolory i niektóre
me
IedzIały, który jest czerwony, a który zielony. Czy
to
lle wstyd? Ja wszystkie kolory znam. Ale najlepiej
lubIę czerwony.
A jesz
ze I?ot
m to obrąbialiśmy chusteczki do nosa.
!'T?, to całuj
Clę l Wujka. Ciocię całuję sto tysięcy razy
l jesz
ze mIljo
. Bo ja Ciocię kocham, jak cały świat.
A mOją MamusIę, jak cały świat i ten pokój I
Małgosia.
BABIE LATO
Cóż to jest takiego?
Spojrzyj, Maryś, na to.
Ta srebrna niteczka
zwie się babie lato,
Marysiu.
A u tej niteczki
niewielki pajączek.
Niechaj sobie płynie,
nie bierz go do rączek,
Marysiu.
Malutki pajączek
tu i tam nić mota.
To znak, że już przyszła
do nas jesień złota,
Marysiu'. Marja Listowska.
Kiedy pada deszcz, można kwiatek wynieść na podwór-
ko - ale jeśli deszczu niema? \
Wikcia umie sobie radzić.
Postawiła kwiatek w miednicy na podłodze; polewa
go wodą przez sitko. Krople wody jak najprawdziwszy
deszcz opryskują kwiatek. I roślinka znów uśmiecha
. się do swej pani czystemi, zielonemi listkami. H. Kr.
LISTY JASIA I MAŁGOSI
podała H. Radwanowa.
KOCHANA MAŁGOSIU I
Obiecałem, że zaraz z Warszawy do Ciebie napiszę.
Jak tylko od Was przyjechałem, zaraz siadam i piszę.
Bo Tatuś mówi, że uczciwy człowiek zawsze zrobi, co
obiecał. A ja chcę być uczciwym człowiekiem.
Jak jutro rano od Was z Orężnej przywiezie pan
Antoni mleko do naszego sklepu, to ja panu Antoniemu
ten list oddam. Ale pamiętaj, że i Ty masz w tej chwili
mi odpisać. Bo inaczej, to się pogniewam, chociaż jesteś
moją cioteczną siostrą.
Ucałuj Twoją Mamusię i Twojego Tatusia. I przyślij
mi przez pana Antoniego mój kozik, bo ja zapomniałem
na oknie u Wujka. K h '. C . J '
. oc ający Ię as.
Dopisek: A kozie daj chleba, jak ja zawsze całe
lato dawałem. Koniom to ja sam dam tu cukru, jak
pan Antoni mleko przywiezie..
.
,
.
KOCHANY JASIU I
Dziękuję Ci za list. Ale nie wszystko przeczytałam.
A dlatego nie, że Ty jesteś taki prędki i odrazu, na
mokre przyłożyłeś bibułę. I zamazałeś!
I ja nie wiem, co zostawiłeś u Tatusia na oknie,
bo się to zamazało. I nie mogę przeczytać. I nie wiem,
co przysłać?
Ale Ty wcale nie wiesz, co się zrobiło I To się zro-
biło, że był rano .przymrozek i całe astry koło ganku
na nicI I ja się martwię:
]1
/s0008_0001.djvu
30
,
l
t
SŁONKO N 2
Z fi A D N I J!
(zagadki ułożone przez B. Ziomkównę)
L
Srebrz"yste paciorki lecą
z nieba.
Czasem zbyteczne,
często ich potrzeba.
Gdy lecą długo,
wtedy tworzą się duże
. . . . . .!
2.
Kto z was sobie przypomina,
jakiej barwy jest cytryna?
3.
Powiedzcie, dziatki,
co to za liljowe kwiatki
zakwitają w lesie,
gdy przyjdzie jesień?
..
4.
W lecie grzeje, mocno
świeci,
lubią starsi to i dzieci.
REBUS
, .4
;
5.
Któż o tern nie wie,
że urodziliśmy. się na
drzewie
w zielonej, kolczastej
chatynie?
\
Gdy lato mInIe,
chatynka się otworzy,
wyjrzymy na świat boży
i pospadamy w trawę.
Dzieci zaczną z nami
zabawę.
6.
Ma to dzbanek, kubek ma,
Mruczek, Filuś, no i ja.
7.
Jest ruda,' po drzewach
skacze rada i orzeszki za-
jada.
1
I
)
N 2 SŁONKO
31
...
REBUS 2
,OO
ook
8.
Kula, kula, kula
po ziemi się toczy.
A uderz nią mocno,
do góry podskoczy.
9.
Wiedz o tern, że rosme
ona pod płotem. Gdy ją
chwycić się zdarzy, to w tej
chwiU oparzy.
REBUS
3
''\\ ",
tJ
IJ I ,., ...
.
-=-' .
:
Nazwij te cztery przedmioty. Potem, kolejno z każdej
nazwy weź pierwszą literę. Otrzymasz nazwę ptaka.
,
ROZWIĄZANIA Z NI.
Zgadywanki: l. siano; 2. ząb, dąb; 3. jarzębina; 4. orzeszka; 5. szy-
szka; 6. jesień; 7. strączek grochu; 8. słonecznik; 9. pająk; 10. koszulka.
Rebusy: l. Kupiłam trzy jabłka; 2. Złote rybki; 3. Trzymam koszyk
z grzybami.
WARUNKI PRENUMERATY (Z PRZESYŁKĄ POCZTOWĄ)
Miesięcznie II Numer pojedyńczy II Kwartalnie
1 zł. 25 groszy 3 zł.
Wychodzi przez rok szkolny.
Adres redakcji administracji: Warszawa, ul. Smolna Nr. 7, tel. 2.00-55
Konto w P. K. O. 29.280
Administracja czynna codziennie od godziny 9 rano do 7 wieczorem.
Redaktorka przyjmuje we wtorki i piątki od godziny 5 do 7 wieczorem.
Redaktorka W y d a w c a Kierownik artystyczny
JANINA PORAZIŃSKA JÓZEF WŁODARSI(I MICHAŁ BYLINA I.
,
Druk. Jan ŚWiętońsk. i S-ka. Warszawa, Kopernika 34. Tel. 207.50.
/s0009_0001.djvu
.I
-
( ,;
4t
4 _jr ,\\(--/)
. (1\ J"
_
, ,
-
'"
, L-
:i .
V -l
-.. .,
,
-=-
'
-
.... - ---
- --
LIS
A gdzie ty mieszkasz?
Tam w lesie w norze.
Kiedy polujesz?
O nocnej porze.
Na co polujesz?
Na dobre kąski:
na" tłuste kury,
na białe gąski. .