/s0001_0001.djvu

			Warszawa, 


środa, 25 lutego 1925 r. _ 


N
 26. 



 . 


WVDf\WNICTWf\ ROK DZIEWlf\TV. 


. .. Ii. 
i 
 
I i ' 
. 
III:. ' 
II'
\ 
 ,'.. 
. .a
. 
 


TYGODNIK ILUSTROWRNY DLR MŁODSZEJ DZIRTWY. 


DOD"TEK DO HPŁOMYK"", 


Białe gołębie. 
Kasiną i f\ntkową mamę ponieśli na cmentarz, i mo- 
giłę z piasku nad nią usypali i krzyż dębowy zatknęli. 
f\ kiedy Kasia z F\ntkiern do domu wracali, na wro- 
tach siedział biały gołąb. 
F\ kiedy Kasia do izby weszła, gołąb lekko, cicho na 
swoich białych skrzydłach za nią wleciał i przysiadł na bel- 
ce pod pułapem. 
Niewiadomo skąd zawitały do dzieci białe gołębie. 
Kiedy Kasia szła po wodę, białe stadko krążyło wy- 
soko nad jej głową - to niknąc z oczu, to wybłyskując na 
niebie, jak płomyki, a potem spadały jasnym obłokiem na 
słomiany dach chaty. 
Nie czuły się dzieci tak bardzo same ze swojemi bia- 
łemi gołębiami, które przywędrowały do nich na pociechę- 
w chwili najcięższego smutku, 
Szedł rok za rokiem.
		

/s0002_0001.djvu

			Hł 26. 


PŁOMYCZEK 


202 


Kasia, len przędąc, śpiewała nieraz: 
- Te białe gołąbki obsiadły nam strzechę. 
Zesłała je mama na naszą pociechę. 


albo: 


-:: ,
t . 


- --- - --- 
- O_j

:
}ł;i

.

 
)
 ;V!

 
. -
- 



 Gruchają gołębie na chróścianym płocie, 
Oj, wesoło z niemi niebogiej sierocie. 
Gołębie znikały czasami z obejścia na parę dni, ale 
niech no się Kasi krupy z worka na ziemię rozsypią, wnet 
zjawiają się, jak duchy, białe gołębie gotowe zawsze do 
pomocy. 
Pewnego wieczoru, po kilku dniach nieobe
ności zja- 
wiło się całe stadko. 
- O sąl są! przyleciałyl choć tak już późno - woła 
uradowana Kasia i otwiera szeroko drzwi chaty. J 
Część gołębi wpadła do izby, ale są jakieś niespokojne, 
nie jedzą grochu, który im Kasia posypała, reszta trwożnie 
krąży nad dachem. 
- Co to dziś naszym gołębiom? - woła f\ntek, bie- 
gnąc do domu. 
Pt. tu nagle do okna ktoś: puki puki Pewno jeszcze 
jeden gołąb spóźniony... Nie... za szybą jarzące ślepia 
i wielki, krogulczy nos... 
- To pewno Baba capilęga, co mieszka na Łysej 
Górze - mówili, że włóczy się po wsiach - szepnął drżą- 
cym głosem f\ntek, ściskając rękę Kasi. 
F\ tu już Baba we drzwiach stoi. 
Nosisko ma jak pogrzebacz, oczy jak szpileczki, na 
plecach worek, a na ramieniu czarnego kota z zielonemj 
ślepiami. 
Rozparła się na progu i skrzeczy: 
- Raz, dwa, trzy - czarownica patrzy, 
Cztery, pięć, sześć - chce was wszystkich zjeść! 
I dalej trząść się ze śmiechu, że dzieci tak przestraszyła. 
Uspokoiła się wkońcu i mówi: 
- Piękne gołębie macie - dzieci, dajcie mi choć' ze 
dwie parki dla mojego koteczka na rosołeczek! 
F\ kocisko kłap zębiskami... 
f\ gołąbki. frrr' na belkę pod pułapem. 
- Nie damy ci żadnego gołąbka - krzyknęły dzieci, 
nasze białe gołąbki nie dla takiej B
by. 



. -1.1- >r -.. f" 


't 'ł: 
 ". 
"11\ 


1<, " 



 *... .,:..-...... 


I
 


I "% 


.... ..,.4
 


, 
 


= 


'}c 


, ., + 


' , 
i - 
/' 


...7. 
." 


'. 


" 



=-_.- 


,\ 

\ . 
I ",11,,' 

\\ '\ """ PI,' 
{iii' \ 
, . 
:

' '. ,.,'; 
,; 
 , ,,
.'ł ':
" 


" 
" , 

j

'
' / 
 

"" 
':'

'.} . 
( ,
'" ........... 


- ....
 -,.. -'} 
 


" 



 ,ot 
I\\
. 


1,'\;1:- .	
			

/s0003_0001.djvu

			H 26 


) 
204 


PŁOMYCZEK. 


I ....,.... f\Je zato ta śliczna jagódeczka to JUZ będzie dla 
mnie! - zapiszczało babsko i nim dzieci zdążyły krzyknąć-- 
Kasia siedziała po szyję w worku Baby Cap
lęgi. 
Siadła Baba na łopatę i wrzasnęła: . 
. Wieś, nie wieś. . 
Biesie nieśl" 
Zawył wiatr i łopata z Babą Capiłęgą Kasią wzbiła 
się wysoko i popędziła za lasy, rzeki, aż na Łysą Górę. 
Cieszy się Baba Jędza, że jej się polowanie udało, podśpie- 
wuje z radości i gwarzy. r 
- Już mi cię teraz nikt nie odbierze, jagódko kocha- 
na, już mi teraz będziesz do śmierci ropuchy pasała! ł 
f\le o tern Baba Jaga nie wie, że gołąbki Kasine ma- 
ją- dobre oczy i mocne skrzydła i że górą, nad obłokami 
lecą wślad za niemi. i 
W chacie wyrywa f\ntek sobie' włosy z głowy, płacze, 
desperuje, - a tu mu 
 na ramieniu gołąb siada i do 
ucha prawi: 
- Cicho, f\ntoś, nie płacz, o pierwszej zorzy Kasi
 
będzie w chacie z powrotem. 
Tymczasem Baba Capiłęga dopadła do swego domu 
na kurzej łapce - powitały ją okropnem krakaniem dwa 
stare, krzywe kruki. 
- Witajcie, kumy drogie! Sprowadźcie mi tu zaraz 
dwunastu towarzyszy z dębowego lasu, bo będą mi dzisiaj 
potrzebni. Będzie robota z tą dziewczyną. 
Załopotały kruczyska skrzydłami, a Baba Jędza wjecha- 
ła do domu na łopacie przez okno i zamknęła Kasi
 w brud- 
nej komorze. Siedzi Kasia struchlała ze strachu, nogi i rę- 
ce ma związane. Oczu boi się otworzyć, bo chodzą wkoło 
niej czarne koty ze złemi ślepiami. 
f\ tu nagle zaszeleściło coś w kominie wyfruwają 
z niego jeden po drugim jakieś czarne ptaki, 
Jędza zajrzała przez drzwi. ... 
-- f\, panowie kruki - hol ho' jak to dziś prędko 
na zawołanie się stawili, pamiętacie wczorajszą nauczkę? 
No, nie tracić czasu, jazda do roboty' 
Bierzcie tę dziewczynę i nauczcie ją, jak się moje ro- 
puszki pasie, wyręczcie mnie, ja już jestem stara i ślepa. 


, 


205. 


P Ł o M y C Z E K 


#2 26. 


a 


W sadźcie ją na łopatę. Na samym czubku Łysej Góry 
pasie stary kozioł moje stadko -..,. ona mu będzie pomagała. 
Tylko pokazujcie dobrze drogę łopacie. 
No uwaga - mówię zaklęcie: 
"Wieś, nie wieś, 
Biesie nieś"1 
Dobrze te "kruki" drogę łopacie Baby Capiłęgi poka- 
zały, bo prościutko do chaty f\ntka. . . " 
Siedzi Kasia na łopacie, rękami SIę trzyma Ile sIł, 
a oczy zaciska ze strachu przed krukami i ropuchami
 
F\ tu słyszy m iły głos: . 
- Kasiu, popatrz na nas, już wiatr z nas zWiał sadze 
z komina Baby Jagi - może nas teraz poznasz?.. . 
Otwiera Kasia oczy, a wkoło niej unoszą się białe gołąbkI! 
O! co to była za wesoła jazda. 
4 O pierwszej zorzy stanęli na progu chaty. 
Radości było dużo. 
F\ potem wziął F\ntek wielką siekierę, porąbał łC?patę 
Baby Capilęgi, a Jagusia chleb na tych szczapach upiekła. 
Zdarzył się on chleb nad podziw. 
Bochenki jakby się rumieniły z radości, że już Baba 
Jędza nigdy dzieci na łopatę nie będzie porywała, 1\ go- 
łębie obsiadły całą izb
 i czekały cierpliwie, aż im Kasia te- 
go pięknego chleba nakruszy. 
Od tej pory nikt już rzeczywiście nie słyszał, żeby Ba- 
ba Jędza na łopacie dzieci na Łysą Górę porywała, 
F\ gołębie długo jeszcze pamiętały o Kasi i o F\ntku. 
Czasami, kiedy okno było otwarte, a Kasia z robotą 
siedziała u komina, nagle wpadała, jak burza, jasna, skrzy- 
dlata gromadka z szumem i łopotem skrzydeł - robHo 
ię 
w izbie gwarno i wesoło. 
Pokręciły się po izbie, zobaczyły, że wszystko w po- 
rządku i nikły równie szybko, jak się zjawiły. 
W miarę jak Kasia wyrastała, coraz rzadziej nawiedzały 
ją białe gołębie. ... . 
Wreszcie pewnego wieczoru zjawiły SIę o zachodzIe 
słońca, długo, długo krążyły nad jej domem i znikły, żeby 
już więcej nie wrócić. .... 
Zrozumiały widać, że Kasia jest już dużą i dzielną dziew- 
<;zyną i da sobie sama radę w życiu bez ich opieki i pomocy, 
Marja KOuJnack.a.
		

/s0004_0001.djvu

			HI! 26. 


P Ł O M Y C Z E K 


206 


Rwantura \\I kuch 
ni. ' 


Strasznie dużo było krzyku: 
Otóż w kuchni, na 


Gdzie porządek zawsze wielki 
, 
Stały rzędem dwa 


f\ tuż przy nich, całkiem zbliska 
Do zmywania statków 


Obok błyszczy w słońcu ranka 
Czysto zmyta, lśniąca 


Niedaleko zaś rondelka 
Smukła tuli się 


Jaki pełen ten stoliczek! 
Dalej znowu lśni 


Tak 'potrzebny do herbaty, 
Krótki, gruby i pękaty. 
". Dalej się pod górę jeży 
Wielki białych stos 


To, co do obiadu trzeba: 
f\ więc duży bochen 


tfjt 
_ 
 o 
- 
 -, 
'- - 


... , 



 :.
 
, - 
-
 -- 


...... 


. -.,'-- 
- - 

 - 
- - 


'}fJ7 


P Ł o M y C Z E K 


M 26 


W koszu śliczne, leśne grzyby 
I dwie wielkie, rzeczne 


ł 


Stos dojrzałych, słodkich gruszek, 
f\ tuż obok nich 


Mleka pełen, aż po brzeg, 
Bielutkiego niczem śnieg. 


Przez dr;z:wi kuchni, spójrzcie, otl 
Wsunął się cichutko . 


Biały Miluś, psotnik wielki, 
Trącił łapką dwa 


Te, sąsiedztwo mając bliskie, 
Potrąciły z brzękiem 


Ta. odbiwszy się o ściankę, 
Potoczyła się na 


Szklanka, hałas czyniąc wielki, 
Potrąciła brzeg 


'$ """"" 
 ':\'". 
l,,'''.....h.. ,- 
Ol.L" 
'(, ".<.,'t,<.:ł/
 '.' . 
e 



. ,,,. 
.
. I 
I",
 '_ 
---- - 


A ' . . 


 
o ....
 
- 

 -
		

/s0005_0001.djvu

			1'126 


PŁOMYCZEK. 


208 


Butla (śliski był stoliczek!) 
Wpadła ..z brzękiem na 


Spustoszenie czyniąc SWleze, 
" 
Imbryk wpada na 



 

-=- 


f\ talerze (wielkie nieba!) 
Potrącają bochen 


. 
Chleb zesuwa się na grzyby, 
Grzyby toczą się na 


$ ':"'''''''"._
 
. ,
;

' 
c,, II". fil' 
-' "'1'\','/ ,
 


Ryby, waląc w koszyk gruszek, 
Uderzają, bęc! w 


f\ dzbanuszek bardzo chrupki I 
Pozostały zeń 





 - 


Mleczko slodkie już wycieka. 
Oj, na ziemi strugi mleka! 
Miluś, ucieszony srodze, 
Liie mleczko na podłodze. 


". 
\ 


Wtem do kuchni Magda wpadła 
(To kucharka), z strachu zbladła. 
Ręce w złości załamała 
I krzyczała, och! krzyczała! 


K. B. 


Zakłalily Graflc:ł:ne .Na$za Drukarnia", Warszawa, Sienna 15.