/s0001_0001.djvu

			Rok XV 


Warszawa, środa 10 czerwca 1931 r. 


N
 41 


') 
 O
 
 li Z 
 
 
m
ODNI({ l onllA.1lLAHI DlA M
OD
IYCIi DZIECI 
\ 
I 
\ 


" 


'- 


- c:: 


- 
 - --
 
..... 
 ..--- 

 - - 


-- 



 - 
 

---- 
- ........... 


--- 



 



 


- 


- 

 


--....-.... 


....- 



 


--. - 




 


- ' 


...,.- .. 


- 


-
 


--- 


-4 


POLSKI OKRĘT WOjENNY "WICHER"-
		

/s0002_0001.djvu

			634 


PŁOMYCZEK 


I 

!! 41 
( - 
..-... 
/-
 , 
l ."." 
. . ',' ...... 
...
.'" 
> 
':-'
.-':.:' .1 
 
. o' . '" .! / · ,.' 
'.:.I ,.t",' 
 
r -Al _ 4. 
.'.. ... ., 
.
..' .4; ,
... . '. 


-:- ...
 

 ,
; 
...;.:...-: -':-;., 
... /...l1li'. 
 \ 
"" ,"'ó - . 0(" 
1- ,...".... I "/' 'I 
.
:

. ;::;-. ;'.:
..;' " 
.... ..- 
. .: 

t: 
J:'
' . .. 
. ... .. ,..... 
\. k

' .' /.-' . ... " ., ,. 
, ,;:- ., 


 # . ",' 

 _....-..\:
_.;..

Il.
. 
....
 .\ 


...,- 


Ą'
/ 
/' 


?'
 



 


KASIA. 
- Cipu - cipu, tasiu - tasiu... 
Syp - że ziarno, moja Kasiu! 
Syp, nie żałuj tych ziarneczek 
dla kaczątek, ąla kureczek! 
Gospodarstwo masz nielada! 
Widzę: kaczek jest gromada, 
cztery. kurki, kogut duży. 
Ziarno pewnie wszystkim służy. 
- Koko - koko, kwaku - kwaku... 
Dużo ziarna na przetaku!- 
Dzwoni pi	
			

/s0003_0001.djvu

			0636 


PŁOMYCZEK 


N!! 41 


KACZKI. 
Stanęły kołem 
i jedzą społem. 
- Co za potrawa! 
Co za przyprawa! 
- K wat kwa, kwa... 
Zjadły, postały, 
podziękowały. 
Śpieszą po trawie, 
kąpać się w stawie: 
- Kwa, kwa, kwa... ł 
M. Czerkawska. 


Idzie kaczusia 
wprost do Jędrusia... 
Troszkę się kiwa, 
Inne przyzywa: 
- Kwa, kwa, kwa... 
Jędruś dla kaczki 
:sypie ziemniaczki. 
Kaczka szczęśliwa 
inne przyzywa: _ I 
- Kwa, kwa, kwa... 


KTO UMALOWANY? 


Antek maluje ścianę. Maluje na czerwony ko- 
1or. Namieszał farby pełen kubeł i pędzlem śmiga 
aż miło. 
Słońce świeci, Antek gwiżdże i maluje. 
Aż tu drogą idzie Jasio. Ma książki pod pa- 
-chą, koszyczek ze śniadaniem, idzie do szkoły. 
Spojrzał na niego Antek. Widzi, że Jasio ma 
,czerwone majtki i białą bluzę. 
- Te, Jasiek, chcesz, to ci i tę bluzkę na czer- 
wono pomaluję? 
I hyc! za Jaśkiem z pędzlem. 
. Jasiek w nogi, Antek za nim! Jasiek w bok 
uskoczył, a Antek nie zdążyL. 
I patrzcie, co się stało! Zamiast Jaśkowi po- 
malować plecy na czerwono, sam się calutki uma- 
lował wapnem na biało! M. K. 


J I 


HISTORYJKA W OBRAZKACH. 


\.--. 
 



 


, 


KTO UMALOWANY?
		

/s0004_0001.djvu

			638 


" 
PŁOMYCZEK 


N!! 41 


/ .:'" 
" . 
I, . 
,. I /'. . 
. , 



 
-- 


, 


.. 


-'"'\ 


,. 


, 
.- 



 


# 


PA TYCZKOWO. 
józio}. A
aś przyszli do wuja w odwiedziny. 
. - POJd
lemy razem do Patyczkowa - powiedział im 
wUJ. -:- T? nted
leko. Są tam wspaniałe konie, tak wytrzy- 
małe, Jak zadne mne. A wy konie lubicie? 
- Ojoj i bardzo! 
. - Szcz,eg?lniej j óz
o 
 powiedział Adaś. - Onby wciąż 
biegał za konm1, alboby Jezdził naoklep! 
Poszli razem do Patyczkowa. 
- Oto Patyczkowo! - i wuj wskazał na dużą zagrodę 
'Otoczoną ogrodem, w samym środku wsi. .' 
W tejże samej chwili wysunęły się z za płotu trzy postacie' 
trzech chłopców, każdy z nich na kiju. . 
. - Patrzcie, oto jeźdźcy' z Patyczkowa, na swych dziel- 
n

h .
umakach 
 zawołał w
j. - Hola! chłopcy, podjedźcie 
bhzeJ. P.rzyszh do was nowI amatorzy konnej jazdy! 
Trzej c
ło
cy, poniżej dziesięciu lat, szybko na swych pa- 
tykach podblegh. Od nich to całą zagrodę przezwano Patycz- 
kowem. 
- To .do?rze; koni ?l.a was wystarczy! - zawołał naj- 
st
rsz
 W Ojtus. - Chodzcle z nami do stajni a potem konno 
pOjedzIemy w odwiedziny! . 
St
jnia był to kąt w oborze, gdzie stały rzędem kijaszki 
starannIe wystrugane. ' 
, Dobrano z nich d
a d!a józia i Adasia i cała piątka chłop- 
c..0w wyru.szyła w odW1edzmy do sąsiadów Białobrzeskich. 
CI Btałobrzescy to poprostu dwie brzozy w ogrodzie. 


N!! 41 


PŁOMYCZEK 


639 


... 


'" 


..J 


A
 
_,---.. II' 
 
Chłopcy usiedli pod brzozami i gawędzili ze sobą we
oło. 
Potem pojechali do Poziomkowa. Był t? las, w ktorym 
właśnie o tej porze aż czerwono było od pozIOmek. 
_ W sierpniu, gdy będą grzyby, zwać się to będzie 
Orzybowem - powiedział Wojtuś. 
Najedli się słodziutkich jak cukier poziomek i, sp?rą 
garstkę ułożyli na liściu, jako g.ościniec dla 	
			

/s0005_0001.djvu

			640 


PŁOMYCZEK 


N!! 41 


I: 
t .

 


. 
, , . 
,-' 
 


, ' 




- 


... 
$;,. 


. 
'"'''''''' 

...- 


'
t 


I 


NA WAKACjACH W JASTARNI. 


POJEDZIEMY NAD MORZE! 


- Masz, tatusiu, dobre 
chęci, 
. wsiądź-że ze mną na okręcik, 
pojedziemy het, mój Boże, 
Wisłą nad to nasze morze! 
Nawet pan od geografii 
w szkole dzisiaj nam 
tłumaczył, 
że powinien każdy Polak 
choć raz morze swe 
zobaczyć. 
Nad tern 'morzem różne 
· d . 
. ZIWY: 
to przypływy, to odpływy 
i wieczorną porą słońce 
kolorowo zachodzące. 


A pan jeszcze mówił o tern, 
że fala wyrzuca codzień 
muszle i bursztyny złote, 
co śpią na dnie w morskiej 
wodzie. 
Muszę ja być budowniczym 
i zbudować okręt duży, 
co nie zlęknie się błyskawic, 
co się oprze każdej burzy. 


Słucha tatuś zadumany 
i powiada: - Wiesz, masz 
rację, 
pojedziemy so lie, synku, 
do jastarni na wakacje! 

 " 


J. Pisarczykówna. 


NA POLSKIEM MORZU. 


NIEKIEDY MORZE BYWA GŁADKIE I SPOKOjNE, JAKODYBY ZASNĘŁO. 
TAKIE JEST OTO W TEj CHWILI. WDALI PŁYNIE PAROWIEC. 


",1 


FI 


\.. r} ł 
 ŻAOLOW
 WYjECHALI NA MORZE MARYNARZE. 
Jt,..>T ItW JKA, WIATR SŁABY, WIĘC ŁóDź PŁYNIE SPOKOJNIE.
		

/s0006_0001.djvu

			642 


PŁOMYCZEK 


N!! 41 



 'ł,t
 
11'.01 


I -==> _._ - 
I 
.;;, - ,:
 


 'I 
.
 ... 
I 


-' 
-= 


. 
 
.. 

 

 - ( 


.=-\ I 


- 
- 


"T 
 ' 


, 

 
"""'....... 


M U C H Y. 
Gdzie widziałyście tej zimy nieżywe i wyschnięte mu- 
chy? ja wi?zi
ł
m je .w kuchni na sznurze od lampy! Cały 
sznur był niemI oblepIOny! Trzeba było wchodzić po dra- 
bince aż pod sufit, żeby ten sznur oczyścić. 
A może widziałyście je między oknami? - ja też je tam 
widziałam! Prawda, jakie były wyschnięte i skurczone? 
T
 !1ib
to n
eż¥we. muszki mogłyby ożyć, gdybyśmy je 
zostawlh, az wejdzIe cIepłe słonko wiosenne do naszych 
rpieszkań. Bo to jesienią muchy te marudziły zadługo i za- 
snęły, nie zdążywszy znaleźć sobie lepszego miejsca gdzieś 
w szparce. 
W różnych więc kącikach zimowały muchy. Nie po- 
trzebowały jeść ani pić, spały drętwe i jakby nieżywe, lecz 
skoro zaczęło przygrzewać słońce, zaczęły się budzić. 
Pop
trzcie tylko, jak łażą pierwsze muszki po ciepłej, 
nagrzanej słońcem szybie, jak brzęczą nieśmiało! 
A może chcecie się im przyjrzeć? Popatrzcie! 
Każda mucha, ciemnoszara, ma sześć kosmatych nóżek, 
ma przezroczyste skrzydełka, pyszczek wydłużony jak trąb- 
ka i. dwoje oczu bardzo, bardzo dużych. Oczy muchy skła- 
dają się z wielu małych oczek i dlatego mucha z każdej stro- 
ny widzi. 
Patrzcie, jak otrzepuje swoje skrzydełka! Myślałby kto, 
żeś taki czyścioszek, moja muszko! , 
Niedługo tak siedzieć będzie za oknem, zaraz rozejrzy 
się po naszem mieszkaniu i musi poszukać sobie pożywie- 
nia. Zaraz je znajdzie. jest cukier, chleb, mleko, masło, 
wszystkiego skosztuje. Patrzcie, jak ssie zabawnie swą trąbką! 
. Potem przez otwarte okno wyleci na podwórze. 
Słońce, ciepło, wszystkie dzieci na dworze się bawią 
i muszka do nich pofrunęła! 
Myślicie może, że tak dla przyjemności fruwać z wami 
będzie? Oho, żeby ją może jaskółka w locie złapała! Nie 
po to tam poleciała! . 


N!! 41 


PŁOMYCZEK 


643 


Popatrzcie dobrze na wasze podwórze tam, gdzie jest 
śmietnik, lub na wsi, gdzie są obory i stajnia. 
Czemu tam tak dużo much? Co one tam robią? 
Właśnie całemi rojami łażą po śmietniku, po nawozie 
w oborze - bo i w śmietniku i w nawozie składają jajeczka. 
A teraz, co będzie dalej? 
. Dokąd się udadzą te miłe muszki po złożeniu swych. ja- 
Jeczek? Może myślicie, że nie będą śmiały teraz już powró- 
cić do mieszkania i jeść razem z nami? 
O, powrócą znów, będą się cisnęły do naszych talerzy 
i będą coraz śmielsze. Pomyślcie, jakie to niemiłe! Przed 
,chwilą siedziały na różnych nieczystościach, powalały sobie 
łapki, a teraz temi brudnemi łapkami chodzą po naszem je- 
dzeniu! 
Tymczasem zaś z jajeczek, złożonych w śmietniku 
i w nawozie, wylęgną się najpierw maleńkie gąsienice, po- 
tem poczwarki, a za dwa tygodnie muszki. Cała ta bzyka- 
jąca gromada także do nas się przeniesie. Chętniej tam, 
gdzie znajdą więcej do zjedzenia. Będą one z n
mi żyły 
całe lato i wciąż będą mnożyły się w śmietnikach i w obór- 
kach i coraz to nowe gromady będą ich przybywały. '. 
" 
A jakie się zrobią śmiałe, jakie natrętne! Mało, 'że' ciągle 
je odpędzać trzeba od naszych potraw, ze wpadać'będą dó 
zupy, do gotującego się jedzenia, że zabrudżą nam 'wszystkie 
rzeczy --: ale i nam nie dad
ą spokoj,!-l.' Op 





'!ań,aJ?ę:1
 
bzykały 1 dokuczały, łechtając nam'nlezno'sn'le skÓirę.-,.JI
'
'';;'-J.::;r
 
Często się zdarzy, że będą chodziły po, chorych" ludziach, 
potem znów przylecą do zdrowych.' I, r '../\' \." 1 1, .;<,f .i!f'i 
jak wam się zdaje, co z tego wyniknąć może? i ',. c. ) 
Właśnie, muchy przenoszą choroby z chorych na zqro- 
wych ludzi. J'" " " 
Musimy się przed muchami bronić, musimy prżed niemi 
chować jedzenie. Więc wszystko u nas przez lato będzie przy- 
kryte, aby muchy po tern nie łaziły, a więc: mleko, masło, cukier, 
chleb. N a stole nie będzie okruszyn, a w kuchni wszystko do- 
brze wymyte, aby i po stole i po garnkach nie miały po co łazić. 
Widzieliście pewnie, że wrony i wróble też coś dziobią 

 śmietniku. Zjadają one larwy much, lecz za dużo' much 
SIę lęgnie, aby ptaki je mogły wszystkie wydziobać. ' Musimy I
		

/s0007_0001.djvu

			644 


PŁOMYCZEK 


N!! 41. _ 


PŁOMYCZEK 


645 


N!! 41 


\ 


- Me - ry -lu! Mee - ry- 
luu! Pani Modroniowa Kac- 
perkowi nie przerywała, ale 
gdy skończył, uśmiechnęła 
się serdecznym uśmiechem 
i tak powiedziała: 
- Teraz ja wam zaśpie- 
wam piosenkę, ktÓrą śpiewa- 
łam, kiedy miałam tyle lat, 
co wy. 
I I zaśpiewała: 
"jedzie jasio, jedzie, 
konik pod nim skacze, 
koniczek bułany, 
złotem nakrapiany... 
Niechże go zobaczę!" 
Chłopcom się oczy za- 
świeciły: 
- To mi śpiewka! to mi 
nuta! Taką piosenkę to choć- 
by od rana do wieczora śpie- 
wać, a nie jakieś tam bara- - TERAZ jA WAM ZASPIEWAM! 
. l l" 
me: "mee - ry - u. 
Więc, że Tomek matczynych piosenek moc umiał, mu- 
siał chłopcom przyrzec, że ich też wyuczy. Obiecał nawet 
swoje skrzypce ze szkoły przynieść, jako że za skrzypcami 
i łatwiej i ładniej śpiewać będzie. 
Cieszą się chłopcy. 


sami czemś zaradzić. Trzeba polać śmietnik rozcieńczonem 
wapnem, ono zniszczy złożone jajka musze. 
A jakby tak wszystkie mieszkania, podwórka i wszyst- 
kie obórki były utrzymywane czysto, toby się muchy nie mno- 
żyły tak bardzo, nie mielibyśmy takiego brzydkiego towa- 
rzystwa przy stole... nie przynosiłyby nam chorób i nie doku- 
czałyby nam latem. 
jakżeż więc? Co postanowimy? 


A. Pawlowska. 


38) 




 A -"- .
 

. ....
 

o( ;i r 

 

 CI ..:
 

 
 
Z U C H Y. 


Ciqg dalszy. 
Gdy się lekcja skończy, wychodzi Modroniowa do chłop- 
ców i zawsze dobrem, prawdziwie matczynem słowem każ- 
dego obdziela, a czasami nawet częstuj
 ich herbatą z mle- 
kiem dobrze osłodzoną i bułkami. 
Dobrze tu chłopcom przez tę godzinkę. W cieple i w ja- 
sności siedzą, dowiedzą się zawsze czegoś nowego i ie
zcze 
serdecznie tu do nich mówią, jak do rodzonych dzieci. . 
jednego razu, w sobotę to było, Tomek głośnik radjowy 
nastawił i wszyscy słuchali ślicznego słuchowiska. Było tam 
granie skoczne i śpiewki, od których aż nogi same skakały. 
Długo chłopcy wspominali to popołudnie. 
Kiedy indziej znowu spytała Modroniowa uczniów swo- 
jego syna, czy też umieją oni co zaśpiewać? 
Wstydzili się, wymawiali, aż wreszcie najśmielszy Kacpe- 
rek stanął za szafką, żeby mu twarzy nie było widać i zaśpie- 
wał swoim miłym głosikiem. \ 
Ale cóż to była za piosenka, którą zaśpiewał? Słowa tej 
piosenki niezrozumiałe i melodja męcząca, zaszłyszana od 
grajków podwórzowych: 


f 


- ! 


'.? 


. . 


I. 


\- 


". /' .k"" 


j 


.. 
, 
i\ 


. 
II' 


H ł(. 



 


Na lepsze. 
Tak jakoś jest w tym roku, jakby po trosze wszystkim 
ludziom zaczęło się odmieniać na lepsze. 
Ot, zima była lekka, bez silnych mrozów. Zmiłowanie to 
boskie nad biedakami, co ciepłego odzienia nie mieli, ani opału 
w zapasie. 
Bezdomni też odetchnęli wreszcie. Z lepianek z pod mo- 
stu Poniatowskiego na Wiśle, wzięto ich do nowo wybudo- 
wanych schronisk miejskich. \ 


..
		

/s0008_0001.djvu

			646 


PŁOMYCZEK 


N!! 41 


Prawda, ciasnota tam też jest, ale zawsze to już dom 
prawdziwy, ściany murowane, dach cały, światło elektryczne 
i piecyki jak się patrzy, przy których można sobie ciepłą stra- 
wę gotować. 
Więc Staszek, ten co to terminuje u ślusąrl:a, aż skacze 
z radości, że już z ojcem schronienie znaleźli. 
jak dobrze pójdzie, to może nawet dla siebie całą izbę 
z kuchnią dostaną w robotniczej Spółdzielni, jaka się buduje. 
Tam będzie nietylko światło elektryczne i centralne ogrzewa- 
nie ale łaźnia dla wszystkich, a nawet Świetlica, w której wie- 
czorami po robocie będzie można przeczytać ciekawą książkę, 
przejrzeć gazetę, posłuchać mądrego odczytu, albo na jakie 
wesołe przedstawienie popatrzeć. 
Szewczyk Adamek też w dobrym humorze, bo ojciec 
szewc przed letnim sezonem roboty więcej ma. . 
Michcio w restauracji nabiega się porządnie, ale i on 
parę groszy sobie odłożył od gości. już się nawet z Frankiem 
gazeciarzem umówili, że w które święto pójdą do kina na 
"Łowcę tygrysów". Teofilek ma się rozumieć pójdzie z nimi 
na trzeciego. 
W szyscy zaś, ilu ich jest, myślą wspólnie o jednem: o po- 
darunku dla swego nauczyciela, przyjaciela Tomka, którego 
kochają coraz. bardziej. 
Zbliżają się przecież wakacje - to najodpowiedniejsza 
pora, aby mu sprawić niespodziankę, aby go ucieszyć. 
jakaż to będzie niespodzianka? 
już prawie wszystko mają obmyślone, ale nikomu nic nie 
mówią, bo to ich wspólna tajemnica. 


Dokończenie nastqpi. 


. 



 

 
l' 
." 


. 
, \ . 
LI 


\ 
- -' 
L. ') , ;: 


--:a 
ł t --- 

 -. pl 
\ 
 \---., - , 
 
t. \ /', I 
. 'I 



/ 


N!! 41 


P Ł O. M Y C Z E K 


647 


I 
I 
\ 
\ 


I 
Kto o
gadnle? 
REBUS 1 
(przysłał jurek Mieczkowski) 
cMIL' l :1 IV 


Mł;:CZYGŁÓWKA 
Przez Ł - służy do. . 
sIadama. 
Przez K - bywa na. . 
śmadama. 
T. T. 


SKŁADANKA 
Trzy głoski urwij ze słomy, 
borowik da zakończenie. 
Wszystek - ptak, śpiewa . 
uczenie; 
szukaj go, gdzie gaj, 
strumienie, 
nie tam, gdzie są ludzkie 
domy. 
Z.s. 


SZARADA 1 
(przysłała w. Skarbek-Boro'Xska) 
Pierwsze wq, drugie sy. 
Wszystko razem pod nosem 
wala się sosem. 
ŁAMIGŁÓWKA 1 
(przysłała Alinka Platowska) 
Przez ł dużo razem zboża, 
przez S z Wisłą wpada do 
morza. 


ŁAMIGŁ6 WKA 2 
Przez K - to bardzo 
pożyteczne zwierzę. 
Przez W - z kwiatków 
swój początek bierze. 
T. T. 


REBUS 2 
(przysłał Wicuś Tutaj) 



-€
		

/s0009_0001.djvu

			648 


PŁOMYCZEK 


N!! 41 


ZGADYWANKA 
Gdy jest pożar, gdy się pali, 
już jej trąbka brzmi z oddali. 
Pędzi, leci z sikawkami. 
T o zgadniecie chyba sami? 
J. K. 


ZAGADKA 1 
N apisz kółko z dodatkiem 
laseczki, 
znów kółko, a potem trzy 
kreseczki. 
W szystek do mieszkania "- 
przeznaczony. 

 Biedny, kto jest tego 
pozbawiony. 
z.s. 


ŁAMIGŁó WKA 3 . 
Przez S - w śnieżne zimy 
bywa. 
Przez M - to kasza. Jakże 
się nazywa? 
T. T. 


I 
SZARADA 2 
(przysłała W. Skarbek-Borowska) 
Pierwsze sza, drugie fa. 
Wszystko razem w kącie stoi 
i niczego się nie boi. 
ZAGADKA 2 
Zawsze w ziemi wykopana, 
bywa przez wiadro 
odwiedzana. 
T. T. 


'" 



 
y
. -y-<). 

 --y-
 

 
 
0 
.. , 1-_ , r.. 
 
 


. -- 


... 



 
--- 



 


------- 
-------- 


-------- 
"--'-.......... -.... 


- 


WARUNKI PRENUMERATY NA ROK SZKOLNY 1930/31: 
Miesięcznie Kwartalnie Rocznie 
, "Płomyczek" 1 zł. 20 gr. 3 zł. 50 gr. 11 zł. 
"Płomyk'" 1 zł. 50 gr. 4 zł. 50 gr. 14 zł. 
"Płomyk" z "Płomyczkiem" 2 zł. 30 gr. 6 zł. 50 gr. 21 zł. 
Ceny podane są wraz z kosztami przesyłki. 
Adres redakcji i administracji: Warszawa, ul. Swiętokrzyska N
 18. 
N
 telefonu administracji 322-18, redakcji 760-40. Konto czekowe P. K. O. 6880. 
Redaktorka przyjmuje od g. 1 do 3, prócz wtorków i sobót. 
Administracja otwarta codziennie od godziny 9-ej rano do godziny 7-ej wiecz. 


Nr. poj. 
30 gr. 
40 gr. 
60 gr. 


Wydawca: w imieniu Związku Nauczycielstwa Polskiego - JÓZEF WŁODARSKI. 
Redaktorka - J ANINA POR AZIŃSKA. 
Zakłady Graficzne "NASZA DRUKARNIA", Warszawa, Sienna 15. 


....